Redukcja kosztów II

Część druga, czyli od gotowego negatywu, do obrazu na papierze.


     Podstawowym narzędziem, niezbędnym w każdej ciemni jest oczywiście powiększalnik. To jaki wybierzemy, zależeć będzie od formatu wykonywanych przez nas negatywów. Najczęściej spotykane są powiększalniki umożliwiające pracę z formatami: 35mm, 6x6 oraz 6x9. Jeżeli w najbliższej przyszłości nie planujemy przesiadki na średni format, małoobrazkowy powiększalnik będzie odpowiednim (tańszym) wyborem. Najtańsze i najpowszechniejsze są urządzenia z PZO, Krokusy. Można spotkać wersje color, posiadające szufladki na filtry, ja umieszczam tam matówkę w celu rozproszenia światła. Przy odrobinie szczęścia, można je dostać po kosztach wysyłki. Kolejna zaleta to popularny gwint m42, umożliwiający podpięcie lepszego obiektywu.

     Następna rzecz niezbędna w ciemni to lampa. Mi wystarczyła zwykła LEDowa żarówka koloru czerwonego. Odbita od sufitu nie zaświetla papieru, dając przy tym dość jasne światło, wystarczające w zupełności do komfortowej pracy. Żarówkę z powiększalnika wymieniłem na słabszą, energooszczędną, która daje bardziej rozproszone światło, dzięki czemu czasy naświetlania wydłużają się na tyle, że nie potrzebuję specjalnego zegara ciemniowego, stoper wystarcza mi w zupełności, a to kolejne parę złotych w dół.

     Jako kuwet, używam zwykłych prostokątnych misek, różnią się one od profesjonalnych brakiem dziubka do wylewania chemii, nie mają też specjalnego miejsca na termometr. Posiadają za to wyżłobienia na dnie i spełniają swoja rolę bardzo dobrze. Szczypce i klamerki również zastąpiłem tańszymi odpowiednikami z supermarketu, do suszenia używam najzwyklejszych klamerek. Jest jednak jeden minus. Mogą one zostawić ślad na papierze, jednak ja zawsze wieszam za "ramkę", którą potem i tak odcinam od zdjęcia. Coś za coś, jednak myślę że można temu jakoś zapobiec, używając gąbek lub jakiegoś materiału. Na chemii nie da się za bardzo zaoszczędzić, gdyż wywoływacze do papieru są mocniejsze od zwykłych i nie orientuję się nawet czy można znaleźć jakieś receptury z łatwo dostępnymi składnikami.

     Tak jak pisałem w poprzedniej notce, również w tej chcę przypomnieć, że opisane przeze mnie zamienniki, to w pewnym sensie półśrodki. Do nauki powinny wystarczyć, tym bardziej że moim zdaniem im trudniejsze początki, tym bardziej z górki mamy później, jednak chcąc uzyskać powtarzalność wyników, eksperymentować, robić bardziej ambitniejsze powiększenia, powinniśmy z czasem zmieniać sprzęt na lepszy, odpowiedni do tego, co chcemy uzyskać jako efekt końcowy.


PS. Tym razem nie zamieszczam cenowego podsumowania, ani wyliczenia kosztów jednego powiększenia. Z racji tego, że ile ludzi, tyle typów papierów, oraz że rozrzut cenowy jest dość duży i zależy od szczęścia lub wymagań, musimy obejść się bez cyferek.

niedziela, 8 kwietnia 2012

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.