Redukcja kosztów

     Fotografia, jak prawie każde inne hobby, niesie ze sobą czasami całkiem spore koszta. Z jednej strony, na pasji nie ma co oszczędzać, ale z drugiej, skoro da się obniżyć wydatki bez strat w jakości zdjęć, to oszczędzone pieniądze wydać można np. na materiały lub dodatkowe wyposażenie ciemni.

     Wpis chciałbym podzielić na dwie części. Pierwsza będzie o redukcji kosztów w procesie powstawania negatywu, druga natomiast o obniżeniu wydatków na wyposażenie ciemni niezbędne do powiększeń. Dużo osób kończy na wywoływaniu negatywu i oddaje go do labu, lub skanuje i przechowuje jako pliki cyfrowe, więc myślę że taki podział ma sens.


Część pierwsza: Negatywy, aparaty, chemia.


     Pierwsza rzecz to aparat. Najważniejsze jest to, żeby migawka trzymała czasy, aparat był szczelny (nie wpuszczał światła) a obiektyw czysty, z płynną przysłoną, pozbawiony grzybów. Najlepszym wyborem na początek będzie moim zdaniem małoobrazkowy aparat na bagnet m42. Jest ich dużo na rynku wtórnym, zarówno korpusów jak i obiektywów, co skutkuje niską ceną i łatwą dostępnością.

     Kolejna rzecz to negatywy. Nie trzeba na początku kupować filmów za 20-30zł sztuka. Dobrym rozwiązaniem jest zakup taśmy na metry, ceny wychodzą wtedy około 2,50zł za rolkę, jednak nawijanie ich w ciemni może stanowić kłopot dla początkujących. Dobrym rozwiązaniem jest trenowanie na sucho ( i jasno) na naświetlonej kliszy, po kilku próbach każdy posiadający chociaż trochę zdolności manualnych gotowy będzie do nawijania w ciemni.

     Na chemikaliach również można oszczędzić parę złotych. Dobrym rozwiązaniem jest kupno wywoływacza który pozwala na sporządzanie dużych rozcieńczeń. Bezkonkurencyjnym chyba w tym przypadku jest Rodinal, lub jego odpowiednik R09. Pozwala on na rozcieńczenia od 1+50 do 1+200, a są osoby które wywołują filmy z sukcesem przy rozcieńczeniach 1+1000 ( czas wywoływania jednak wydłuża się wtedy do około 14-16h). Ogólnie Rodinal nie jest polecany jakoś pierwszy wywoływacz dla osób początkujących, jednak z racji tego że można dzięki redukcji kosztów pozwolić sobie na różne testy, szczerze mogę go polecić. Na rynku są różne przerywacze, jednak można je spokojnie zastąpić roztworem octu z wodą w proporcji 1+10. Utrwalacze to przeważnie koszt około 10-15zł, nie orientuję się więc, czy istnieją jakieś tańsze alternatywy. Osobom interesującym się chemią (i nie tylko) mogę polecić sporządzanie wywoływaczy własnoręcznie. Jestem na etapie eksperymentowania z różnymi roztworami, więc jak opanuję tę sztukę zadowalająco, podzielę się efektami i parowa recepturami w osobnym wpisie.

     Teraz dla odmiany coś, na czym nawet początkujący nie powinni oszczędzać, jeśli nie chcą się zniechęcić do dalszego wywoływania negatywów. Chodzi mianowicie o koreks i termometr. Są to narzędzia, które nie zużywają się, więc będą man służyć przez długi czas. Można oczywiście kupić je używane, ważne aby były w dobrym stanie. Koreks powinien być szczelny, nie przepuszczać światła ani nie przeciekać. Zależnie od intensywności wywoływania, powinniśmy dobrać taki ( na przykład 1,2 lub 5 szpulowy) aby wykorzystywać jak najmniej chemii. Termometr najlepiej mieć elektroniczny, który pokazuje temperaturę od razu, aby można było szybciej ja wyregulować, lecz ja osobiście bardzo dobrze radzę sobie z klasycznym, alkoholowym. Zbytnia oszczędność może sprawić, że szybko się zniechęcimy, ponieważ efekty mogą nie być zadowaląjace z winy zużytego, starego sprzętu, więc w tym wypadku nie warto przesadzać z oszczędnością

     Na rynku znaleźć można specjalne butelki harmonijkowe do przechowywania chemii, jest to dobry sposób na przedłużenie jej okresu ważności, jednak można je na początku zastąpić zwykłymi plastikowymi, które ściskamy aby w środku było jak najmniej powietrza i trzymamy w zaciemnionym miejscu. W wypadku używania wcześniej wymienionego Rodinala, pojemnik na wywoływacz nie jest potrzebny, gdyż po użyciu, rozrobioną chemię wylewa się, jest ona "jednostrzałowa".

     Myślę że to by było na tyle, jeśli chodzi o oszczędności w procesie wywoływania negatywów. Wszystkie przedstawione wyżej metody dobierałem indywidualnie, pod siebie. Na dłuższą metę warto zaopatrzyć się w narzędzia, które pozwolą na otrzymywanie efektów o jakie nam chodzi, z czasem można je wymieniać, używać różnych filmów czy chemii. To, że wyżej wymieniony zestaw był idealny do nauki dla mnie, nie znaczy że będzie taki dla każdego, jednak szczerze mogę go polecić, gdyż jest to bardzo dobry balans, między jakością a ceną, w sam raz do nauki.

Na koniec małe podsumowanie kosztów:
aparat + obiektyw - 50zł
taśma 90m - 120zł
wywoływacz - 35zł
utrwalacz - 15zł
koreks - 40zł
termometr - 15zł
suma - 275zł


     Za taką cenę, otrzymujemy możliwość wywołania około 50 filmów. pomijam w tym miejscu zużywający się utrwalacz, gdyż jego zużycie jest zależne od ilości szpul w koreksie, ale koszta nie powinny się różnić dużo. Na pierwszy rzut oka wydawać się może, że jest to całkiem spora cena, jednak w przeliczeniu na jedna rolkę, wynosi ona 6zł od sztuki. Przy kupnie jednorazowej chemii o małych rozcieńczeniach i gotowych filmów, cena może wzrosnąć nawet do 30zł od sztuki, należy też pamiętać, że prawie połowa kosztów to rzeczy, które zostaną z nami na bardzo długo ( aparat, koreks, termometr) Czy warto wydać troszkę więcej na początku żeby sumarycznie oszczędzić 2-3krotnie na każdej rolce wywołanego filmu, zależy od tego czy fotografia wciągnie nas na dobre, czy jednak jest to jednorazowy kaprys.

sobota, 17 marca 2012

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.