135

     135, czyli 'mały obrazek' - klatka o wymiarach 24x36mm. Dziś będzie trochę o niej i trochę o sprzęcie, z którym jej używam.

Na początek aparat:


     Ricoh KR-5, moim zdaniem dobra, japońska konstrukcja. Aparat prosty, w pełni manualny, ale takiego właśnie potrzebowałem. Cena. Myślę, że około 200-300zł za model w dobrym stanie. Ja kupiłem go za grosze, więc tym bardziej był to dobry wybór. Obiektyw Riconair 55mm f/2.2 - jasny, ostry, ładnie rysuje. Jedyna rzecz, której mi w nim brakuje to płynna regulacja przysłony.

     Dzisiejsza notka ma być jednak o filmie, a nie o sprzęcie z którym się go używa, więc do rzeczy. Sama nazwa formatu - 135 lub 35mm wzięła się od szerokości materiału światłoczułego. Na pomysł wykonywania zdjęć w formacie 135 pierwsza wpadła niemiecka firma Leica, w roku 1913. Z racji tego, że nie było gotowych błon tego formatu, zdjęcia powstawały przez połączenie dwóch klatek błony filmowej 18x24mm. Format ten szybko zyskał popularność i po pewnym czasie udział małego obrazka na rynku przeważał inne formaty. Aparaty małoobrazkowe były lżejsze i mniejsze od konkurencyjnych średnioformatowych, dzięki czemu zyskały dużą popularność wśród fotografów-amatorów. Format 135 to jednak nie tylko same zalety. Można powiedzieć, że wprowadzenie tego formatu było pewnym kompromisem, pomiędzy średnim formatem, a aparatami na błonę filmową, robiącymi zdjęcia formatu 18x24cm. O tym jednak będzie osobny wpis, w którym opiszę, czemu przerzuciłem się jednak na średni format 6x6cm. To by było na tyle, jeśli chodzi o historię, czas na współczesność.

     Na rynku znajdują się materiały sporej ilości producentów, opiszę jednak tylko te, z którymi miałem styczność. W zasadzie do małego obrazka używam filmów trzech producentów: Agfa, Kodak i Ilford. Z filmów dostępnych w ofercie agfy używałem najczęściej filmu apx100. Tani i dobry materiał, świetny stosunek ceny do jakości. T-max100, 400 oraz 3200 to produkty kodaka, jak widać wybór czułości jest duży, poza tym T-max400 można naświetlać do iso3200, a z kolei 3200 do niewiarygodnej wartości 25000. Nie próbowałem jeszcze tego, ale kusi mnie aby naświetlić w ten sposób jedną kliszę w ramach eksperymentu. Ostatni producent - Ilford oferuje jedne z najdroższych ale zarazem najlepszych jakościowo negatywów na rynku z jakimi miałem styczność. Najczęściej używałem Ilforda PAN100, daje ładny, czysty obraz o dużym kontraście, choć to w pewnej mierze zależy od wywoływacza. Używałem jeszcze filmu o czułości 3200, który jednak zbytnio mnie nie zachwycił, biorąc pod uwagę jego cenę. Moim zdaniem najlepszym negatywem w tym zestawieniu okazał się Kodak T-max i czułości iso400. Daje bardzo ładne ziarno, jest odporny na błędy oraz pozwala na naświetlanie we wszystkich popularnych czułościach. Oczywiście wszystkie wymienione negatywy, to materiał czarno biały przeznaczony do obróbki ręcznej. Na rynku jest dużo więcej rodzai filmów, jednak z racji braku doświadczenia nie jestem w stanie rzetelnie ich opisać.

     Podsumowując, Ricoh KR-5 i Kodak T-max400 był moim ulubionym zestawem do zdjęć w ciągu ostatnich 3 lat, szczerze mogę go polecić każdemu, kto chce zacząć przygodę z fotografią czarno białą. Świetny stosunek ceny do jakości, dużo możliwości ustawień, które daje pełen manual, jednak nie jest na tyle skomplikowany aby sprawić komukolwiek problemy.

czwartek, 12 stycznia 2012

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.